Do morderstwa burmistrza Zdzieszowic doszło 18 lutego 2014 roku ok. godz. 19.00. Feralnego wieczora burmistrz był pochłonięty załatwianiem spraw związanych ze zbliżającymi się 70. urodzinami.
Mieszkańcy Krępnej - wsi w której mieszkał burmistrz - widzieli go po raz ostatni o godz. 18.00.
O godz. 18.38 Dieter Przewdzing rozmawiał natomiast telefonicznie ze znajomym z Tarnowa Opolskiego, prosząc go o numer telefonu do zespołu muzycznego, który miał zagrać na jego urodzinach. Gdy znajomy oddzwaniał o 18.50 i 19.12, burmistrz już nie odbierał.
Dieter Przewdzing był sam wtedy w swoim domu w Krępnej
Nieświadomy zagrożenia najprawdopodobniej wpuścił zabójcę do środka. W pewnym momencie sprawca ostrym narzędziem podciął burmistrzowi gardło przecinając tętnicę.
Ślady krwi, które odkryli na miejscu policjanci prowadziły z przedpokoju do kuchni, a następnie pokoju gościnnego, w którym Dieter Przewdzing na co dzień spędzał czas. Po ataku burmistrz zdawał sobie sprawę z tego, że mocno krwawi - żeby zatamować krwotok wziął jedną ze swoich koszulek i przyłożył ją sobie do szyi.
Potem prawdopodobnie próbował jeszcze wezwać pomoc, ale nie miał już siły. Osunął się na ziemię.
Ciało martwego burmistrza odkrył około godz. 20.00 jego dobry przyjaciel z Katowic. Odwiedził Dietera Przewdzinga, bo miał u niego nocować - panowie mieli zaplanowany drugiego dnia wyjazd do Poznania na jedną z uczelni.
- Zajechałem autem pod sam dom. Przez okno zauważyłem, że w środku jarzy się światło - relacjonował dziennikarzowi nto główny świadek w tej sprawie. - Wyszedłem z auta i zapukałem mocno do okna. Chciałem, żeby Dieter wyszedł na zewnątrz. Potem wróciłem do samochodu po telefon i moje rzeczy. Podszedłem do drzwi, nacisnąłem na klamkę. Wtedy ujrzałem ślady krwi. W ganku na posadzce było widać pojedyncze krople.
To właśnie przyjaciel Dietera Przewdzinga znalazł burmistrza w kałuży krwi. Zadzwonił na 112, żeby wezwać karetkę. W słuchawce usłyszał, że ma reanimować nieprzytomnego burmistrza do czasu aż przyjedzie pomoc. Znajomy próbował wykonać sztuczne oddychanie, ale już przy pierwszej próbie wtłoczenia wdechu usłyszał świst - powietrze uciekało przez przeciętą szyję.
Na pomoc było już za późno. Chwilę za karetką pogotowia na miejscu zjawili się policjanci - nie tylko ze Zdzieszowic, ale także Krapkowic i Opola. Teren wokół domu Dietera Przewdzinga został otoczony w promieniu 400 merów.
Choć od tamtego wydarzenia minęło już 7 lat to sprawca nigdy nie został wykryty i do dziś do dziś pozostaje na wolności.
Prokuratura Okręgowa w Opolu po 4,5 roku śledztwa, umorzyła sprawę z powodu niewykrycia sprawcy. Śledczy nie znaleźli narzędzi użytych do zbrodni, a sprawca nie zostawił po sobie prawie żadnych śladów.
W czerwcu 2018 roku prokuratura we współpracy z redakcją "Magazynu Kryminalnego 997" próbowała dotrzeć do ewentualnych świadków zdarzenia poprzez telewizję. W programie ujawniono kilka istotnych szczegółów w sprawie zabójstwa, które pokrywały się z dziennikarskim śledztwem nto.
Stanisław Bar z Prokuratury Okręgowej w Opolu relacjonował wtedy, że sprawca zaatakował burmistrza jeszcze w przedsionku. Tam zadał mu kilka ciosów tępym narzędziem, by ogłuszyć swoją ofiarę.
- Po zdobyciu przewagi nad pokrzywdzonym, został on zawleczony do pomieszczenia i tam wrzucony między łóżko a ścianę - relacjonował Stanisław Bar. - Następnie sprawca podciął mu gardło ostrym narzędziem, podciągając głowę ku górze. Sprawca znajdował się za ofiarą, która leżała na podłodze.
Choć śledztwo w sprawie Dietera Przewdzinga obecnie się nie toczy, to prokuratura konsekwentnie odmawia dostępu do akt dziennikarzom i osobom spoza najbliższego kręgu rodziny.
Jak tłumaczy prokuratura, w przypadku pojawienia się nowych okoliczności, śledztwo w tej sprawie może być wznownione, a ujawnienie szczegółów z akt sprawy, może nie służyć jej wyjaśnieniu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?